Chcesz poznać sposób na spełnianie marzeń?
Od początku znajomości z moim mężem uczę się wiary we własne pomysły, wytrwałości w pracy nad sobą i… spełniania marzeń!

Należę do osób, które są twórcze, mają mnóstwo pomysłów, chęci do kreowania, ale często kończą na tworzeniu do szuflady. Z nadzieją, że kiedyś MOŻE nadejdzie czas, by to pokazać, może komuś się spodoba… Często wątpię we własne możliwości i przez to mój zapał traci moc.
Znasz to?

Wiele zmienia się w moim życiu na lepsze, kiedy stosuję kilka reguł. Oto one:
- Marzenia zamieniam w plany. Rozkładam je na etapy, małe kroczki (naprawdę małe) i staram się je realizować najlepiej jak potrafię.
- Zapisuję (nie tylko myślę – zapisanie jest kluczowe) najważniejsze zadania, spotkania na dany miesiąc/tydzień i porządkuję ten czas tak, by nie zaskoczyła mnie rodzinna uroczystość, czy ważny wyjazd/wydatek.
- Wyrabiam dobre nawyki. Co miesiąc wyznaczam sobie mały cel – taką regułę życia. Nie może być ona ani za trudna (jak od razu czytanie codziennie po 1h), ani za łatwa (jak odkładanie piżamy na miejsce zaraz po ubraniu się – bo robię to prawie każdorazowo). Dzięki temu pewne czynności, z którymi miałam problem, stają się codziennością i wykonuję je nawet odruchowo.
- Nagradzam się. Tak! Pozwalam sobie na małe przyjemności, ale dopiero PO UKOŃCZONYM zadaniu. Przykład: założę sobie, że zrobię wiosenny przegląd szafy. Dopiero kiedy kartony do oddanie będą gotowe, a w szafie dumnie uśmiechać się będą poukładane ubrania, mogę uczcić to np. ulubionymi lodami.
- Praktykuję wdzięczność. Staram się być wdzięczną za wszystko. Za deszcz, za upał. Za to, że synek sam założył skarpetki. Za pyszną miętę z ogrodu. Za miłą ekspedientkę w sklepie. Za wolne miejsce parkingowe. Za odwiedziny gości. Za zmywarkę 😉 Takie małe akty serca zmieniają spojrzenie na własne życie. Im więcej szukasz wdzięczności, tym bardziej okazuje się, że masz piękne życie.
- Ćwiczę nie przejmowanie się opiniami innych. Nie można podobać się wszystkim. Nie można być dla każdego. Można za to nabrać dystansu i zadać sobie pytanie: czy naprawdę zależy mi na dobrym zdaniu innej osoby? Nawet kosztem … – no właśnie czego?
- Na koniec, choć powinno znaleźć się na początku – regularnie przypominam sobie swoją hierarchię wartości. Zapisuję to w pamiętniku, by utrwalić i mieć do czego się odnieść za (na przykład) rok.


Nie jest łatwo. Nikt nie mówił, że będzie. Ba! Od dziecka obserwujemy dorosłych i widzimy, że im dalej, tym trudniej. Warto jednak zadać sobie jeszcze jeden trud:
zastanowić się czy moje marzenia o willi z basenem są realne?
– Jeśli tak – to czy na pewno tego chcę, czy to będzie dla mnie korzystne, dobre dla mnie i najbliższych?
– Jeśli nie – to po co marnować czas na bujanie w obłokach? Czy nie lepiej wyznaczyć sobie plan na ten miesiąc – może codziennie o 1 minutę więcej na lektury? Może okazać się, że z czasu, którego nie było, po miesiącu mamy aż pół godziny na czytanie.
Pozdrawiam serdecznie
Karolina z PAPI studio