Na początku roku poznałam w sieci wspaniałą osobę. Marianna to moja rówieśniczka. Jest niesamowicie uzdolniona. Prowadzi własną pracownię Maniokowa, w której szyje przepiękne maskotki. Przeczytajcie, jak opisała siebie:
W dzieciństwie marzyłam o zostaniu malarką i, choć pragnienia nie spełniłam, to duszę nadal mam artystyczną. Od kilku lat zajmuję się rękodziełem, a zaczęło się niewinnie. Od pracy w kawiarni i powierzenia mi zmiany okiennych dekoracji. Wtedy też przybiegłam do mamy po pomoc, aby nauczyła mnie szyć, bo była to kluczowa umiejętność, aby zrealizować pomysł na jesienny klimat w kawiarni. Udało się, a ja wkręciłam się w szycie na maksa.
Przygodę z przytulankami zaczęłam od wykrojów Tone Finnanger i jej uroczych tild. Zawsze jednak pragnęłam uszyć coś swojego, coś co wyróżni mnie na tle innych zdolnych rękodzielników zajmujących się maskotkami i będzie znakiem rozpoznawczym mojej marki. Gdyby wtedy ktoś mnie spytał, czy wiążę z tym przyszłość i planuję założyć działalność, zabiłabym śmiechem, bo miałam być przecież uznaną architektką wnętrz! Zasmakowawszy pracy w branży, tym bardziej ciągnęło mnie do maszyny i tak powstały pierwsze sarny i jelonki.
Po latach dopracowane i dopieszczone stały się fundamentem mojej działalności, a z czasem doszły kolejne leśne zwierzaki – borsuki, zające, sowy i te, które znamy z gospodarstw – świnki i owieczki. W życiu nie pomyślałabym, że swoją przyszłość zwiążę z rękodziełem, ale praca własnych rąk, która sprawia tyle radości dzieciom i ich rodzicom, jest naprawdę wyjątkowa.
Bardzo cieszę się, że w dobie Internetu mam możliwość poznawać tak kreatywne i miłe osoby. W rzeczywistości za pewne nie miałybyśmy okazji się spotkać, a na pewno podczas jednego spotkania nie wymieniłybyśmy tylu zdań, ile potrzebne jest, by kogoś trochę poznać. Znów przekonuję się, że wiele dobrego można wyciągnąć z social mediów.
Zauroczona jelonkami Marianny zapytałam, czy zechciałaby się wymienić. Jaka radość mnie spotkała, kiedy dostałam pozytywną odpowiedź. Marianna uszyła dla mnie wspaniałą parkę leśnych słodziaków, a ja wyhaftowałam jej „firmowy” tamborek bazując na jednym z jej zdjęć.
Spodobało mi się haftowanie takich bajkowych wersji leśnych zwierzątek. Czekam, aż nadarzy się kolejna okazja do takiego projektu.
Życzę Wam dobrego, spokojnego czasu!
Karolina z PAPI studio